Od kilku lat w dwunastodniowym okresie świąt Bożego Narodzenia czy jak kto woli ; Kraczuna ,Godów czy Jul organizujemy zimowe marsze.Różnie to bywało na przestrzeni ostatnich lat.Tym razem na szlak wybrałem się sam.Mając do dyspozycji kilka wolnych godzin postanowiłem odbyć szybki rajd na pograniczu.Miejscem startu a potem także mety był parking w lesie miedzy wsiami Dębowiec a Wieszczyna. Ruszyłem około 05 00 rano ,jeszcze długo przed wschodem słońca.Udręką okazały się zamarznięte kałuże gdzie buty bez bieżnika ślizgały się w każdą stronę.Ostatni raz wybrałem się bez raków. Wzrok płatał figle,wyobraźnia podpowiadała nie stworzone rzeczy. Minąłem schronisko w Wieszczynie...przed dalszą wędrówką po ciemku powstrzymały mnie odgłosy zwierząt.Rozpaliłem ogień i zaczekałem do świtu.
Światło nieśmiało przebiło się przez mrok,mogłem ruszać dalej.Szybko przeszedłem na czeską stronę.
Tam mając z lewej strony Długotę kluczyłem od pastwiska do pastwiska.Czekałem na piękny wschód słońca,nie doczekałem się.
Tym razem mgła spowiła wszystko. Znalazłem starą zrujnowaną kapliczkę (kiedy indziej o niej) .
Okrążyłem Długotę i znalazłem się na jej południowym stoku.
Krótki odpoczynek i szybki powrót przez jej szczyt na parking.
Kilka zimnych godzin za mną.Sprzęt jaki ze sobą wziąłem spisał się dobrze.
Przez Wyprawą na Uznam muszę zmienić kilka rzeczy,ale to szczegół.
Powolutku można kończyć rok 2014 .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz