.Kopiowanie tekstów oraz prywatnych fotografii autora tylko za jego zgodą!

niedziela, 3 listopada 2013

Dziady.

Wszystkich Świętych oraz Zaduszki za nami,więc chciałbym podzielić się pewnymi refleksjami.

Jest to czas oddany zmarłym krewnym,przyjaciołom czy znajomym.Duszom ludzi którzy już odeszli do lepszego świata.(Przynajmniej żywimy takie nadzieje).Czas gdy duchy zmarłych obcują z żywymi. W różnych kulturach na przestrzenie wieków jest to czas gdy wrota zaświatów otwarte są na oścież.Czy to celtyckie Samhain,germańskie Winternights czy słowiańskie Dziady.
Z dawnych tradycji obchodzenia Dziadów nie wiele jednak zostało.Dlatego warto przypomnieć jak obchodzono kiedyś to święto umarłych.
W tym miejscu zacytuję w całości Jerzego Strzelczyka który zamieścił opis Dziadów w swoich Mitach,podaniach i wierzeniach dawnych Słowian.
" ...w mitologii słowiańskiej zantropomorfizowane duchy przodków oraz nazwa święta obchodzonego na ich cześć.Wypadało ono na siódmy dzień po Wielkanocy lub jesienią (wierzono,że w czasie tzw.kostromskiego święta dziadów zmarli rodzice odpoczywają).Zmarłym przynoszono pożywienie,zapraszano duchy zmarłych na poczęstunek,poświęcano im pierwszą łyżkę i pierwszą szklankę,które wylewano pod stół lub stawiano za oknem."Większe dziady wchodziły przez drzwi,"mniejsze" przez okno.Na Białorusi w czasie obrzędu gospodarz trzykrotnie obnosił zapalone łuczywo wokół stołu,okadzając go magicznie i "ogrzewając zmarłego".Żywność początkowo zanoszono także na cmentarze.Na Białorusi nazywano dziady Stawruskimi i wiązano z podaniem o Stawrze i Gawrze,psach dawnego pogańskiego księcia Boja.W Polsce podczas majowych dziadów wróżono dziewczętom rychłe zamążpójście.Dzięki Adamowi Mickiewiczowi obrzęd dziadów wszedł do wielkiej literatury..."
W dzisiejszych czasach nie oczekuje się od nikogo ,aby chodził po domu  z zapaloną pochodnią ,wygaszał ogień w piecach czy zostawiał pożywienie duchom zmarłych.
Jednak pozostała ta pierwotna chęć spotkania się ze zmarłymi,choć raz w roku. Wchodząc na wiejski cmentarz uświadomiłem sobie że leży tutaj druga wieś. Każdego znam z nazwiska,nie wszystkich z imienia.Większość z nich spotkałem w życiu na swojej drodze.Do każdego z tych ludzi uczono mnie w domu szacunku.
Powoli zmierzam do sedna.
31 października na tle przygotowań do spotkania ze zmarłymi migały obrazy upiornych pysków,dzieci biegających ulicami przebranych za zombie czy wszędobylskich wizerunków zębatych dyń ,nietoperzy czy szkieletów.Tolerowanych lub (o zgrozo) propagowanych przez szkolnictwo.W imię dobrej zabawy został zaszczepiony na rodzimy grunt zwyczaj który nie ma nic wspólnego z żadnym z pierwotnych świąt umarłych,a jedynie będący odzwierciedleniem ludzkiej głupoty,nieświadomości,konsumpcjonizmu oraz upadku współczesnych wartości.
W ostatnim wydaniu Tygodnika Prudnickiego ukazał się artykuł Grzegorza Weigta pt.:"Zepsuta tradycja",który postanowiłem zamieścić w całości.Oddaje on w pełni uczucia jakie mną targają i przekazuje to lepiej niż zrobił bym to ja.Warto aby wyszedł on dalej niż zasięg kolportowania Tygodnika.
Miłej lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz